2012-04-03

IBLIS. MENTHELL.



Pieprzona awangarda!!! 
Te słowa, zaczerpnięte z recenzji Wiesława Czajkowskiego z Violence Magazine, były pierwszymi jakie przyszły mi na myśl po odsłuchaniu debiutanckiego albumu krakowskiego zespołu Iblis. Awangardowy progresywny rock mocno przyprawiony black metalem - Nuklear Rock’n’Roll jak mówią sami sprawcy. Wszystko zagrane z niesamowitą lekkością... wręcz nonszalancją - i to właśnie te cechy urzekły mnie w "Menthell" najbardziej.

WOLNOŚĆ! 
Kompozycje są przepełnione czynnikiem wolności, a twórcy zdaje się robić wszystko to, na co tylko mają w danej chwili ochotę. Jest chaos, ale nigdy nie wymyka się spod kontroli - zawsze zdobią go dobrze przemyślane ramy kompozycji. Niezwykle cieszy fakt, iż w Polsce mamy osoby nie bojące się eksperymetnować z black metalową formułą. Ciekaw jestem tylko, czy Iblis broni tych utworów na żywo. Jeszcze nie miałem okazji się przekonać, ale chętnie to zrobię (filmiki z YT świadomie odpuszczę, gdyż z autopsji wiem jak bardzo mogą one skaleczyć psychikę odbiorcy). Kiedyś nawet mieliśmy zagrać wspólny koncert, ale pech chciał, że nie udało nam się wtedy dotrzeć do Krakowa. Ale co się odwlecze...


Zwróćcie także uwagę na partie gitary basowej! Przemyślane i brawurowo odegrane idealnie komponują się z klimatem tego albumu i tworzą mentalne piekło, które narusza normalność słuchacza. Nieraz akompaniują, nieraz przejmują pierwszeństwo - zawsze ze świetnym rezultatem. Zresztą wystarczy posłuchać:


Against.
Czy sa jakieś wady? Jak dla mnie to największą z nich jest wokal. Gdy usłyszałem jego pierwszy przejaw na płycie - wysoki skrzek z White Claudia (Wrest się kłania), moja wyobraźnia zawiesiła poprzeczke dość wysoko. Niestety już niedługo potem okazało się, że nie jest tak różowo (czarno?). Z początku irytował mnie kiepski angielski akcent i generalnie wokalne "niedopasowanie". Jednak po kilku przesłuchaniach negatywy nieco zanikają i można spokojnie czerpać przyjemność z całości. Szczególnie, że w kwestii gardłowej dzieje się równie wiele jak w kwestii instrumentalnej. No ale odhaczył bym go "do poprawy".

Sama płyta jest dość krótka, trwa 31 minut i składa się na nią 7 kompozycji. Myślę jednak, iż nie należy podchodzić do tego w kategorii wady. Tego typu muzyka jest dość wymagająca, a przemęczenie słuchacza mogło by bardzo negatywnie wpłynąć na odbiór całości. Tutaj tego nie ma, więc zasada "lepiej mniej, a niech czują niedosyt" jak najbardziej spełniona.

Fin.
Z pewnością o zespole pt: "Iblis" nie zapomnę. Dzięki "Menthell" wykupili sobie miejsce w mojej głowie i z ciekawością będę czekał na kolejne przejawy ich aktywności. Ja poznałem ich dzięki recenzji ze wspomnianego wcześniej Violence Magazine - jeśli ktoś z Was pozna ich dzięki tej recenzji to będę usatysfakcjonowany. Uwierzcie, że warto.

A ode mnie 7/10 i życzenie, aby w przyszłości wokal dorównał jakości instrumentów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz